
11 powodów, dla których nigdy nie powinieneś odwiedzić CHORWACJI
Ostatnia aktualizacja 1 miesiąc by Magdalena
Zanim spakujesz walizkę i ruszysz w stronę Adriatyku, przemyśl to jeszcze raz. Chorwacja? Naprawdę? Kraj, w którym morze jest tak przejrzyste, że aż wstyd nie umieć pływać. Gdzie zachody słońca wyglądają jak z pocztówki z Photoshopa. Gdzie lokalne wino smakuje zbyt dobrze, a oliwki są zbyt dojrzałe. Serio, nie jedź tam. Bo może się okazać, że przepadniesz. W tym artykule z przymrużeniem oka przedstawiamy 11 powodów, dla których absolutnie nie powinieneś odwiedzać Chorwacji. Czytasz na własną odpowiedzialność. I nie mów, że nie ostrzegaliśmy.
TOP 11 powodów, dla których nigdy nie powinieneś odwiedzić Chorwacji
Lato jest za gorące…
W Chorwacji słońce nie bierze jeńców. W lipcu i sierpniu termometr bezczelnie pokazuje 35°C – i to w cieniu, jeśli akurat go znajdziesz. Kamienne uliczki nagrzewają się jak piekarnik, a leżenie na plaży? Przypomina trochę duszenie się w foliowym worku… w odcieniu wakacyjnego beżu. Klimatyzacja niby działa, ale po co przyjeżdżać nad morze, żeby siedzieć w pokoju? Jeżeli twoją definicją udanego urlopu jest chłód, deszcz i wełniane skarpety – Chorwacja cię zawiedzie. Tu lato pachnie lawendą, ale i spiekotą.

Nie ma piaszczystych plaż
Jeśli twoje wakacyjne marzenie to brodzenie po cieplutkim, złocistym piasku niczym w nadmorskim folderze z lat 90., to Chorwacja zaserwuje ci kubeł zimnej, krystalicznie czystej… wody. Tu rządzą kamienie, otoczaki, skały i klify. Może i malownicze, ale spróbuj przejść boso do wody bez grymasu. Zamiast piasku w butach, masz głazy pod piętami. A jednak ludzie wracają. Bo tutejsze plaże nadrabiają surowym pięknem, lazurową wodą i faktem, że nie ma tu piachu wciskającego się wszędzie. Ale piaszczysto nie jest. I dobrze.
Chorwackie ryby pływają 3 razy
Stare przysłowie głosi: chorwacka ryba pływa trzy razy – w morzu, w oliwie i w winie. I wiesz co? To prawda. Tutejsza kuchnia jest niebezpiecznie dobra. Zamiast lekkiego lunchu zjesz całą doradę, potem delektujesz się grillowanymi kalmarami, a na koniec zostaniesz poczęstowany karafką domowej rakiji. Nie licz kalorii. Bo w Chorwacji nawet najzwyklejszy posiłek potrafi zamienić się w biesiadę. Więc jeśli boisz się pokuś i nie chcesz wracać z urlopu z walizką wspomnień i kilkoma dodatkowymi kilogramami, lepiej zostań w domu. Tu karmienie to rytuał.
Pogoda nigdy się nie zmienia

Deszcz? Zapomnij. Chłodny poranek? Marzenie. W Chorwacji słońce świeci z taką konsekwencją, że można by je podejrzewać o pracoholizm. Tydzień bez chmury to norma, a urlop bez opalenizny? Misja niemożliwa. Nie licz na zmianę klimatu – tu pogoda jest jak z katalogu biura podróży. Niektórzy narzekają, że robi się… nudno. Bo ile razy można się zachwycać bezchmurnym niebem i spokojnym morzem? (Odpowiedź: codziennie.)
Chorwaci uważają, że mają najpiękniejsze plaże na świecie..
Tak, słyszysz to wszędzie. „Nasze morze najczystsze”, „nasze zatoki najpiękniejsze”, „Zlatni Rat to cud natury”. I co gorsza, każda z tych opowieści ma solidne pokrycie w rzeczywistości. To nie plaże, to scenografie z folderu National Geographic. Więc jeśli nie możesz znieść przesadnej ilości widoków tak malowniczych, że wyglądają jak komputerowa grafika – Chorwacja nie jest dla ciebie. Zamiast zazdrości, będziesz musieć zmierzyć się z zachwytem. A ten, jak wiadomo, jest wyczerpujący.
Kawę się pije tam godzinami
W Chorwacji kawa to nie napój. To rytuał, ceremonia i społeczna instytucja w jednym. Tu nie wpada się na espresso na wynos – tu się siada. I zostaje. Na godzinę, dwie, czasem na pół dnia. Nieważne, czy jesteś w Zadarze, Splicie czy małym miasteczku w górach, zawsze znajdziesz kogoś siedzącego z filiżanką w ręku i spojrzeniem w nieskończoność.
To nie lenistwo. To fjaka – stan, w którym wszystko jest, jak być powinno, ale nic nie musi się dziać. Do tego dochodzi polako – filozofia życia, zgodnie z którą pośpiech to choroba cywilizacji. Jeśli lubisz mieć plan co do minuty i mierzysz czas stoperem, Chorwacja rozstroi Ci zegarek…. Bo tu kawa stygnie wolno, a życie smakuje jakby odrobinę za dobrze.
Wiele z chorwackich miast zbudowane jest z kamienia..i wygląda jak z filmu

Wchodzisz do Starego Miasta w Trogirze, Dubrowniku czy Rovinj i nagle masz wrażenie, że znalazłeś się na planie „Gry o Tron” albo kostiumowego romansu. Kamienne domy, marmurowe ulice, zdobione portale i fontanny – wszystko tu pachnie historią i słoną bryzą. Ale to wcale nie jest wygodne.
Nie licz na miękkie chodniki. W Chorwacji wszystko, co najpiękniejsze, zbudowano z kamienia: ściany, ławki, tarasy, a czasem nawet meble. Zamiast szpilek przydałby się sprzęt do wspinaczki. Próba spaceru w nocy? Lepiej miej latarkę i mocne stawy. Oczy nacieszysz, ale stopy ci tego nie wybaczą.
Chorwaci rozmawiają bez przerwy o oliwkach…
Myślisz, że rozmowa o pogodzie to temat na small talk? W Chorwacji niekoniecznie. Tu każdy ma swojego wuja, który produkuje najlepszą oliwę z oliwek na wybrzeżu – i każdy gotów jest ci o tym opowiadać przez dwie godziny, nawet jeśli pytałeś tylko o drogę do plaży.
Oliwki to nie dodatek, to tożsamość. O każdej porze roku dowiesz się, jak wyglądał ostatni zbiór, dlaczego ta odmiana z Istrii bije na głowę tę z Dalmacji, a także jak rozpoznać „prawdziwą” oliwę (czyli taką, którą babcia trzyma w butelce po wodzie mineralnej).
Jeśli nie interesują cię tłoczenie na zimno, ręczne zbiory i różnice między buža a oblica – może cię to zmęczyć. Ale uważaj: po tygodniu sam zaczniesz wąchać oliwę przed skropieniem nią chleba. I nawet się nie zorientujesz, kiedy przepadłeś.
Ich jedzenie wygląda śmiesznie..
Spróbuj opisać chorwacką kuchnię i już masz problem. Czarne risotto z kałamarnicą, który wygląda jak rozlany toner? Pašticada, czyli długo duszona wołowina w słodko-kwaśnym sosie, przypominająca danie z alchemicznej pracowni? A co powiesz na smażone sardele z ogonami wystającymi z talerza?
Dla niewprawnego turysty – szok kulturowy. Dla każdego, kto przełknie pierwsze wrażenie – kulinarna nirwana. Chorwaci nie przejmują się food stylingiem. Liczy się smak, a nie Instagram. I tu zaczyna się problem: bo kiedy raz zasmakujesz ich kuchni, powrót do kanapki z serem może być bolesny.
Jeśli więc nie chcesz się zakochać w daniach, które wyglądają jakby je wymyślił ktoś z wyobraźnią dziecka i podniebieniem geniusza, lepiej trzymaj się z dala.

Morze „gra na organach” wodnych
W Zadarze znajdziesz coś, co wydaje się nierealne: Morske orgulje, czyli morskie organy. To nie żadna legenda, lecz system kamiennych schodów z wbudowanymi piszczałkami, przez które przepływa powietrze wypychane przez fale Adriatyku. I tak – morze gra. Dosłownie.
Efekt? Hipnotyzujące dźwięki, które brzmią jak ścieżka dźwiękowa do twoich wakacji. Ale uwaga – bardzo trudno się od nich oderwać. Siedzisz, patrzysz na zachód słońca i słuchasz, aż nagle mija godzina, dwie… Jeśli nie masz czasu na takie „morskie koncerty”, lepiej nie siadaj. Bo możesz już nie wstać.
Po wakacjach w Chorwacji nie chcesz wracać do domu..i to jest największy problem

Pakujesz walizkę, żegnasz się z gospodarzem, ostatni raz patrzysz na zatokę… i coś cię ściska w środku. Bo Chorwacja ma tę nieznośną cechę, że przywiązuje cię do siebie. Nie na chwilę. Na zawsze. Wracasz myślami do porannej kawy nad Adriatykiem, do uliczek pachnących lawendą, do gaju oliwnego, w którym zgubiłeś czas.
I nagle codzienność wydaje się jakaś taka… mniej nasycona. Bo Chorwacja zostaje z tobą dłużej niż opalenizna. Jeśli więc cenisz sobie spokój umysłu i nie chcesz każdego dnia po urlopie planować kolejnej podróży – lepiej tam nie jedź. Naprawdę. To nie jest miejsce, z którego da się po prostu wyjechać.

