Ciężko pisać relacja na żywo, gdy ciągle coś rozprasza. A to żaglówki, promy, jachty a innym razem góry, zza których próbują się przebić najdziwniejsze formy chmur Cumulonimbus. Ostatni wpis skończyłam wybierając się do Zadaru. Pomimo silnego wiatru jugo i dość sporego zachmurzenia postanowiliśmy pospacerować i napić się pysznej kawy w kawiarni nieopodal morskich Organów. Dodatkowo dzięki silnemu wiatrowi, koncert jaki dało morze był nie do opisania.
Obudził nas szum fal i… potężny wiatr. Już po otwarciu okna było jasne – do gry wkroczyło jugo, charakterystyczny dla Dalmacji wiatr z południa, ciepły, wilgotny i nieprzewidywalny. Niebo było zaciągnięte chmurami, a powietrze aż lepkie od nadchodzącej wilgoci. Pomimo nieidealnej pogody, postanowiliśmy nie tracić dnia. Po szybkim śniadaniu w apartamencie, ruszyliśmy na spacer po starówce.
Zadar zachwyca nawet w wietrzny dzień. Przechadzając się wzdłuż promenady, dotarliśmy do Morskich Organów, które przy wzburzonym morzu tworzyły hipnotyzujący koncert. Dźwięki wydobywane przez fale miały w sobie coś surowego, jakby natura sama komentowała siłę jugo. Na placu Piotra z Nony wiatr zwiewał ulotki z rąk przechodniów, a na Forum Romanum dzieci próbowały puszczać latawce – z różnym skutkiem.
W ciągu dnia wiatr tylko się wzmagał. Słońce próbowało przebić się przez chmury, ale jugo skutecznie mieszało niebo i morze w jedną siną taflę. Jednak znaleźliśmy schronienie w jednej z kawiarni niedaleko katedry św. Anastazji. Pijąc lokalną kawę i kosztując soparnik – tradycyjnego dalmatyńskiego przysmaku – obserwowaliśmy życie toczące się dalej, jakby wiatr był tylko codzienną rutyną.
Kolejnym etapem podróży był Trogir – który zwiedziliśmy w trakcie podróży na południe Dalmacji. W Trogirze obowiązkowo spacer po Starówce i nieustanne cykanie zdjęć bo wszystko zasługiwało na uwiecznienie. Miasto to ma coś magicznego w sobie, w końcu nazywane jest Małą Wenecją. Jednak z racji natężenia turystów i ciągłego „zakorkowania” przy wjeździe na most na wyspę Ciovo – może niektórych zniechęcić. Jednak trafiliśmy na piękną pogodę jednak jugo i burza dzień wcześniej poczyniła znaczne podniesienie poziomu morza.
17 czerwca rano ruszyliśmy na południe, w stronę Trogiru. Trasa autostradą A1 była łatwa, ale po zjeździe na wybrzeże jugo znów o sobie przypomniało. Droga prowadząca przez góry i wzdłuż wybrzeża momentami była naprawdę trudna – nie tylko ze względu na wiatr, ale i gwałtowne boczne podmuchy, które potrafiły zaskoczyć. Mimo wszystko dojechaliśmy bezpiecznie.
Trogir przywitał nas jak stary znajomy. Choć wiatr nie ustępował, wąskie uliczki starego miasta skutecznie chroniły przed jego naporem. Kamienne domy, wąskie zaułki i pachnące lawendą sklepiki tworzyły atmosferę rodem z innej epoki. Przeszliśmy przez most na wyspę, zajrzeliśmy do katedry św. Wawrzyńca i wspięliśmy się na wieżę. Jednak widok na kanał i marinę był wart każdego podmuchu.
Bergamo Città Alta to jedno z tych miejsc, które od pierwszych chwil potrafią zachwycić. Ta…
Lombardia to jedno z tych miejsc, które – choć na pierwszy rzut oka kojarzą się…
Czas czytania: 5 minutPostira na wyspie Brač w Chorwacji to jedna z bardziej urokliwych małych…
Czas czytania: 5 minutSkąd się wzięły nazwy miast i wysp w Chorwacji? Pochodzenie najciekawszych nazw…
Berlin w okresie świątecznym ma w sobie coś, co trudno porównać z jakimkolwiek innym europejskim…
Wiedeń od zawsze wiedział, jak celebrować tradycję. A gdy przychodzi grudzień, miasto zmienia się w…