Relacja na żywo z Chorwacji
Rozpoczynamy naszą relację na żywo z Chorwacji. Podróż rozpoczęliśmy o północy 15.06.2016 z Łodzi. Czechy minęliśmy szybko i bezproblemowo. Do Wiednia dojechaliśmy około 7 i tu utknęliśmy w ogromnym korku. W związku z budowami na obwodnicy Wiednia i mostu nad Dunajem, tworzył się ogromny zator. Do tego rozpadało się tak, że wycieraczki ledwo nadążały. Deszcz towarzyszył nam do samej granicy ze Słowenii. W Słowenii kierowaliśmy się standardowym objazdem autostrady na Lenart i Ptuj. W miejscowości Lenart jest objazd na Ptuj. Trzeba się kierować zgodnie z tabliczkami. Za Ptujem widać już ogromny postęp w budowie autostrady łączącej się z autostradą w Chorwacji. Ku naszej uciesze Chorwacja przywitała nas zdecydowanie lepszą pogodą. Im bardziej na południe tym robiło się ładniej. Na miejsce do Zadaru dojechaliśmy po południu i padliśmy.
Nasza podróż do Chorwacji rozpoczęła się punktualnie o północy. Spakowani, z niegasnącym entuzjazmem i termosami kawy w bagażniku, ruszyliśmy z Łodzi w kierunku południa. Trasa miała być znana, ale jak się okazało – każda podróż, nawet po znanym szlaku, potrafi zaskoczyć. Pierwsze godziny jazdy mijały szybko – Polska pożegnała nas pustymi drogami, a granicę z Czechami przekroczyliśmy w dobrym czasie i bez najmniejszych problemów.
Czechy przeszliśmy płynnie. Nawigacja prowadziła nas przez standardowy wariant trasy, a ruch na autostradach był umiarkowany. Zatrzymaliśmy się jedynie na szybkie śniadanie w jednej ze stacji benzynowych. Przywitały nas tam typowe środkowoeuropejskie krajobrazy: pagórkowate pola, równe jak stół drogi i pierwsze promienie słońca zapowiadające upalny dzień.
Wiedeń okazał się pierwszym poważnym wyzwaniem dnia. Wjechaliśmy na obwodnicę tuż po godzinie siódmej i natychmiast trafiliśmy na potężny korek. W związku z budową mostu nad Dunajem oraz robotami drogowymi na samym węźle obwodnicy, ruch stanął niemal w miejscu. Na domiar złego zaczął padać deszcz. Nie taki sobie kapuśniaczek, lecz konkretna ściana wody. Wycieraczki pracowały bez przerwy, a widoczność ograniczała się do kilku metrów. Zamiast planowanych 40 minut, Wiedeń pokonaliśmy w blisko dwie godziny.
Opuszczając Wiedeń, myśleliśmy, że najgorsze za nami. Deszcz jednak nie odpuszczał. Jechaliśmy przez Austrię niemal do samej granicy słoweńskiej w towarzystwie ciemnych chmur, strug wody i ślizgających się kropel na bocznych szybach. Mimo wszystko trasa przebiegała płynnie, a widok gór i zielonych dolin w deszczu miał swój niepowtarzalny urok.
W Słowenii zdecydowaliśmy się na znany objazd autostrady – ten sam, z którego korzystają tysiące polskich turystów. Zamiast płatnego odcinka, pojechaliśmy przez Lenart i Ptuj. To droga, która prowadzi przez malownicze tereny, z łagodnymi wzgórzami i winnicami. W Lenart warto dobrze wypatrywać tablic – objazd na Ptuj jest oznakowany, ale niekoniecznie intuicyjny. Trzeba zwolnić, spojrzeć dwa razy i zaufać lokalnym drogowskazom.
Za Ptujem dostrzegliśmy coś, co zaskoczyło nas bardzo pozytywnie – intensywne prace nad budową nowej autostrady. Nowa trasa ma połączyć Słowenię z systemem dróg szybkiego ruchu w Chorwacji. Choć odcinki były jeszcze w budowie, wyraźnie widać było postęp, nowy asfalt i świeże barierki. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to za kilka lat podróż ta będzie jeszcze szybsza i wygodniejsza.
Gdy dotarliśmy do granicy z Chorwacją, coś się zmieniło. Po pierwsze – skończył się deszcz. Po drugie – pojawiły się pierwsze błękitne przebłyski nieba. Chorwacja przywitała nas ciepłym powietrzem i suchym asfaltem. Takie powitanie po kilkunastu godzinach jazdy to miód na duszę każdego kierowcy.
Zgodnie z planem ruszyliśmy dalej na południe, kierując się autostradą A1 w stronę Zadaru. Przejazd przez okolice Zagrzebia odbył się bez większych problemów, a im bardziej zagłębialiśmy się w Dalmację, tym więcej pojawiało się słońca i tym jaśniejsze stawało się niebo. Wraz z pogodą rosło też nasze zmęczenie.
Po godzinie 15:00 dotarliśmy do naszego pierwszego chorwackiego przystanku – miasta Zadar. Zmęczeni, ale szczęśliwi. Zostawiliśmy auto na parkingu, rozpakowaliśmy bagaże i padliśmy na łóżka jak dzieci po całym dniu biegania. Za nami było ponad 1000 km drogi, kilka przygód pogodowych i ogrom emocji. Ale byliśmy na miejscu. W Chorwacji.
W kolejnych dniach mieliśmy zwiedzać Makarską, Split i wyspy – ale to już kolejna część naszej relacji…
Bergamo Città Alta to jedno z tych miejsc, które od pierwszych chwil potrafią zachwycić. Ta…
Lombardia to jedno z tych miejsc, które – choć na pierwszy rzut oka kojarzą się…
Czas czytania: 5 minutPostira na wyspie Brač w Chorwacji to jedna z bardziej urokliwych małych…
Czas czytania: 5 minutSkąd się wzięły nazwy miast i wysp w Chorwacji? Pochodzenie najciekawszych nazw…
Berlin w okresie świątecznym ma w sobie coś, co trudno porównać z jakimkolwiek innym europejskim…
Wiedeń od zawsze wiedział, jak celebrować tradycję. A gdy przychodzi grudzień, miasto zmienia się w…